Czołem,
Otóż wczoraj (bo już po północy) w końcu się udało i bylismy AGFem na plenerze. Zaczęło się od Biskupina, mijaliśmy nawet moje star mieszkanie z pierwszego roku... Ech, wspomnienia...
Wiosna psze Państwa, wiosna idzie.
Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdyby nie było takich scenek: jedna osoba pozuje, wszyscy fotografują ją.
Ot, takie mądre memento.
Nie kazdy rozumie prawdziwą miłość.
Szczęki: 1. Rysunek z czasóch zamierzchłych. 2. Stan obecny.
Lubię ja takie graffitti, oj lubię.
A skończyło się profesjonalną sesją z lampą na statywie, z parasolką i prowizoryczną blendą w przejściu dla pieszych (a i rowerów) przy krzykach przerażonych pasażerów dziwnych maszynerii lunaparku pobliskiego.

Bywajcie zdrowi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz